wtorek, 4 sierpnia 2015

Nasze miejsce cz.1

Będziemy pisać te posty wspólnie.  Po części dlatego, że Host mnie o to poprosiła. A ja jestem taki wielkoduszny i dobry, że się zgodziłem. Ha. Ha. Ha...
 
Każdy z naszej trójki opisuje jeden WL, z którym jest najbardziej związany. Osoba Sylwestra nie jest ściśle powiązana z raczej żadnym, więc wybrał ten, do którego, jego zdaniem, najbardziej pasuje. Ja zaczynam.

Andy:
Prywatny Wonderland
Nazywamy go prywatnym dlatego, że nie pozwalamy istnieć w nim żadnym NPCom (well...nie wiem jak odmieniać to słowo .-.) oprócz naszych zwierząt i "stworków". Jest to WL, w którym się narodziłem. Tutaj spędziłem swoje pierwsze dni i to ja go zmieniałem. Aktualnie w jego centrum znajduje się mały domek, o białych ścianach. Na jego tyłach jest niewielki ogródek, w którym rośnie fasola zasadzona przeze mnie i Host. Wracając do domku – wejście do niego jest od wschodniej strony, są to drewniane drzwi. Wnętrze domu jest przytulne, na parterze znajduje się pokój dzienny, z kanapą, stolikiem zabałaganionym czasopismami i gazetami oraz miękkim dywanem. Za owym pokojem znajduje się składzik z wieloma kartonami wypełnionymi różnymi rzeczami, bliskimi Host i nam, z oknem wychodzącym na ogródek. Schody z pokoju dziennego prowadzą na pierwsze piętro, gdzie znajduje się również dwa pokoje. Nad pokojem dziennym znajduje się kuchnia. Jest w różnych odcieniach białego i szarego, więc wyróżniają się w niej nasze porozrzucane rzeczy – zeszyty, parasolka, wiklinowy kosz i serwetki. W kuchni często razem gotujemy, jadłem tu moją pierwszą jajecznicę w życiu (co prawda nieprzyprawioną, bo Host zapomniała). Zaś nad składzikiem jest sypialnia. Nie ma tu łóżka, po prostu na całej długości podłogi znajduje się mata, a na niej koce, kołdry i puchate narzuty. Wszędzie są kolorowe poduszki, w rogu stoi mała szafka z lampką rzucającą pomarańczowe światło, a na oknie powieszone są sięgające ziemi, czerwono-żółte zasłony, w geometryczne wzory. Na zewnątrz domu, stoi drabina oparta o południową ścianę (kiedyś byłą na niej też tablica z markerami, ale jakoś jej nie używaliśmy). Prowadzi ona na dach, gdzie wylegiwałem się razem z Host tuż po moich narodzinach. Na zachód od domu znajduje się wzgórze, na którego obrzeżach rosną małe, czerwone i żółte kwiatki. Na środku wzgórza znajduje się huśtawka (przypomina mi się, jak na głowie miałem wianek z różowych kwiatów, a Host mnie na niej huśtała. Boże, uchroń mnie przed tymi traumatycznymi wspomnieniami!) Lewą połowę wzgórza pokrywa las, do którego nigdy nie wchodziliśmy.
 Na południe od domku jest stajnia z pięcioma boksami (w dwóch z nich stoją nasze konie – Brooklyn i Cytryn). Ściany stajni pokrywają malowidła przedstawiające morze, konie i ludzi. Pod którąś z ścian stoi kilka kocich legowisk i miski. Tu mieszkają nasi ulubieńcy. Mój pręgowany kocur o imieniu Church, czarna kocica Host, która nazywa się Prezes Miau, biały kot Omen z fioletowymi oczami, którego właścicielem jest Sylwester i praktycznie jeszcze mały kociak – zielonooka kotka Lisy o imieniu Mina. W dalszej części stajni jest zagracona siodlarnia i składzik/paszarnia.
Na wschód jest jezioro o turkusowej wodzie, z którego wypływa szeroka rzeka. Przed wodą jest plaża oraz pomost, a do niego przycumowany statek. Idąc wraz z biegiem rzeki wkrótce można napotkać drewnianą chatkę, z dachem pokrytym strzechą, zamieszkiwany przez trzy Hobgobliny – karłowate stworki, o zielonkawej skórze, wodnistych oczach, niekiedy posiadające rogi i ubrane w ogrodniczki. Wewnątrz chatki znajduje się stół z ławą, szafki i kilka innych drewnianych mebli. Jakieś dwadzieścia metrów za chatką, rzeka rozgałęzia się w dwie strony. Ta płynąca na zachód zamienia się w wodospad wpadający do Rozpadliny, a druga płynie dalej, najprawdopodobniej prosto,
Za domem, na północ znajduje się fragment muru, porośniętego bluszczem. Jeszcze dalej mamy Rozpadlinę – głęboką na kilka(naście? dziesiąt?) metrów przepaść, ograniczoną z obu stron. Na jej dno prowadzą niestabilne, drewniane schody. Płynie tam rzeka, w której często się kąpiemy. Jest tam też wnęka w skalnej ścianie, oraz otoczone kamieniami miejsce na ognisko, którego często używamy. Gdyby podążać pod prąd rzeki, na wschód, doszłoby się do wodospadu, który zakańcza Rozpadlinę z tej strony. Za jego taflą są ukryte schodki prowadzące do góry. Nad Rozpadliną, niedaleko miejsca, gdzie są schody prowadzące na dno, jest także most. Równie chybotliwy. Prowadzi na drugą stronę, gdzie zgodnie z Host uważamy, że znajduje się najpiękniejsze miejsce. Stworzyłem je w prezencie dla niej. Jest to las. Las obumarłych drzew. Nie brzmi miło, nie? Ale pomyślcie, że te wszystkie szare, puste konary nagle rozświetlają się światłem. To Las Lampionów, kochani. W kązdej dziupli znajdziecie światełko ukryte za papierową osłonką. Każde drzewo jest połączone z innymi sznurem, z wiszącymi na nim lampionami. Na gałęziach także wiszą lampiony. Kilka z nich stoi koło konarów. A w centrum lasu jest polana z dwoma głazami, emanującymi pięknym światłem. To Las Lampionów. Najpiękniejsze miejsce, jakie widziałem.

Tym miłym akcentem pragnę zakończyć ten post. Następny post najprawdopodobniej napisze Sylwester. Dobrej nocy życzymy wszystkim.

12 komentarzy:

  1. O co właściwie chodzi? Czy autor/autorka zmyśla wszystkie te posty? Nie bardzo rozumiem ich sens

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Anonimie,
      Czy miałeś kiedyś styczność z pojęciem "tulpa"? Być może zaznajamiając się z nim, pojmiesz sens owych postów.

      Usuń
    2. Czytałem na ten temat, jednak czy jest możliwe mieć "kogoś" w głowie? Wydaje mi się to fascynujące ale nieprawdopodobne

      Usuń
    3. Moja Host ma aż trzech "ktosiów" w głowie. A aktualnie piszesz z jednym z nich, więc raczej jest to możliwe.

      Usuń
    4. Jak? To jest jakieś rozdwojenie jaźni czy coś? Czy nie powinno to być leczone u specjalisty?

      Usuń
    5. Nie powinno być leczone, ponieważ nie zagraża ono życiu, czy zdrowiu hosta. Tak samo dzieci nie leczy się tylko dlatego, że moją wymyślonych przyjaciół. Tulpa jest właśnie takim "wymyślonym przyjacielem", tylko bardziej rozwiniętym, posiadającym świadomość. Nie umiem tego do końca wytłumaczyć, więc jeśli chcesz mogę podać link do forum poświęconego tulpom, gdzie napewno znajdzie się ktoś, kto to lepiej wytłumaczy niż ja.

      Usuń
  2. A nie masz przez jakiś problemów? Jak to jest mieć "kogoś" w głowie? A nie zagraża zdrowiu psychicznemu, problemy z kontaktem z lidźmi itd?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie niech moja Host odpowie, bo te pytania raczej są skierowane do niej.
      H: Nie mam żadnych problemów. Posiadanie takiego "przyjaciela" to dość dziwne doświadczenie. Po prostu wyczuwasz, że nie jesteś w swojej głowie sam. To takie dziwne uczucie, ale po jakimś czasie idzie się do niego przyzwyczaić. Nie zagraża to zdrowiu psychicznemu, kontaktom z innymi ludźmi też. Andy wręcz zachęca mnie do wychodzenia z domu i spotykania się ze znajomymi mimo, że niektórych z nich nie lubi.

      Usuń
    2. Czyli to taki wymyślony przyjaciel? Warto takiego mieć? Jest tylko jedna świadomość, nie jest możliwe mieć paru, ponieważ wtedy to jest już chyba choroba, zastanawiam czy nie wymyślić sobie takiego przyjaciela, boje się że jak o tym komuś powiem to mnie odda do psychiatryka, jak zareagowali twoi znajomi, przyjaciele, rodzina?

      Usuń
    3. H: Tak. Na pytanie "czy warto" nie umiem odpowiedzieć - to zależy po co i z jakiego powodu tworzysz tulpę, czego od niej będziesz oczekiwał. Chorobą jest coś tylko wtedy, gdy coś zagraża życiu/zdrowiu. Osobiście o tulpie powiedziałam tylko przyjaciółce i siostrze, wiedziałam, że nie będą miały problemów z zaakceptowaniem tego (moja przyjaciółka zainteresowała się tym tematem i nawet stworzyła swoją tulpę). A poza tym skoro wiesz, że twoi znajomi/rodzina tak zareagują to po co im mówić? Po co w ogóle rozgłaszać wszystkim, że ma się tulpę?

      Usuń
    4. A w jakim celu Ty stworzyłaś tulpe jeśli mogę wiedzieć?

      Usuń
    5. H: Stworzyłam Andy'ego po prostu z ciekawości. Bez żadnego określonego celu.

      Usuń