poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Zmiany i moja nowa rola

Nie opublikowałem niczego od prawie dwóch tygodni. Miałem pisać regularnie, nie zaniedbywać bloga, bla bla bla... ale nie mogłem. W zeszły czwartek byliśmy na badaniach w szpitalu, z czego Host się nawet cieszyła, bo całkiem lubi jednego lekarza. Ja osobiście nie lubię ani szpitali, ani lekarzy, ale wracając do samych badań – wszystko dobrze. Więc nie z tego powodu mnie nie było. Nie było mnie dlatego, że starałem się pomóc Host w jej codzienności. I w związku z tym przekonałem się, jak bardzo nie lubię wakacji (ponieważ przez całe wakacje nie ma nic, co porządnie zmotywowałoby Host do wstania z łóżka, zrobienia tamtego i tamtego, a w roku szkolnym zmuszona jest to robić przez szkołę). Więc przejąłem rolę jej motywatora (nie jestem jedynie pewny czy takie słowo istnieje). Staram się budzić wcześniej niż ona i budzić ją, "motywuję ją" (co niekiedy podchodzi pod zmuszanie) do wstawania, jedzenia śniadania, uczenia się i co tam jeszcze. A pod koniec dnia spędzamy trochę czasu w WL.

Podczas ostatnich dwóch tygodni pojawił się problem. Otóż Host słyszy większość moich myśli. Jest to nieco uciążliwe, ponieważ nie mogę zrobić niczego, bez jej wiedzy i zgody. Na przykład, gdy piszę ona przysłuchuje się i przykładowo każe mi pomijać niektóre fragmenty (a przecież może zrobić to później, gdy już oddam ten tekst jej do sprawdzenia). Również, gdy piszę zdarza jej się po prostu zmieniać moją wypowiedź. Układam zdanie, a ona zamienia ostatnie słowo, bo według niej pomyślałem coś nie tak. I wtedy ja automatycznie piszę to co ona mi dyktuje. Nie jest to coś strasznego, tylko po prostu dość męczącego.

Sprawą wartą uwagi jest to, że opanowaliśmy dobrze przejęcie. Czasem jeszcze zdarza mi się upuścić jakiś podnoszony przedmiot, więc Host zabraniami trzymać na przykład szklanki lub jej ulubionych figurek (przez co czuję się jak dziecko, któremu rodzic zabrania dotykania rzeczy, bo boi się, że zostaną zniszczone). Teraz ćwiczymy switch, ale idzie nam opornie.
Z nudy napisałem listę rzeczy, które najbardziej lubię robić podczas przejęcia. Zauważyłem, że bardzo lubię pisać listy, bo to fajne (mimo, że Host uważa to za marnowanie czasu).
Więc:
1. Głaskanie Kluski, czyli piesa mojej Host. Tak naprawdę nazywa się ona "Kora", ale wszyscy na nią mówią "Kluska", bo tak.
2. Głaskanie Mili, czyli małego kotka ze stajni, gdzie jeździ siostra mojej Host. (Nie mogę się doczekać, jak będziemy się przeprowadzać, bo Host będzie mogła wziąć dwa kotki ze schroniska. Dostałem przywilej nazwania jednego z nich).
3. Pisanie na laptopie.
4. Dotykanie wszystkiego, co jest obok.
5. Pływanie.
6. Brzdąkanie na gitarze (Host obiecała, że nauczy mnie czytać nuty i grać akordy.)
7. Malowanie farbami abstrakcyjnych obrazów.
8. Gotowanie (ostatnio zrobiłem nawet jejcznicę)
9. Składanie origami.
10. Przewracanie stron książki.

W ostatnim czasie mieliśmy zrobić dwa eksperymenty/projekty, ale zrobiliśmy tylko jeden. Dotyczył on zapamiętywania wspomnień przez moją Host w specyficzny sposób. Co prawda ćwiczyliśmy to na bardzo prostych obiektach, ale efekty były zadowalające. W tym poście opisywałem dwa wspomnienia, w których wyobraźnia Host nakładała się na zapamiętaną rzeczywistość. Postanowiliśmy stworzyć takie samo wspomnienie. Cały proces był bardzo prosty – siedzimy sobie na ławce, na dworze i patrzymy. Po chwili wybieramy jako nasz "obiekt testowy" auto (zwykły biały bus). Host skupia się na nim. Obserwuje go i otoczenie, by po chwili zacząć nakładać wyobraźnię na to co widzi. Samochód zmienia kolor na czerwony (widzimy jak kolor, przemieszcza się i obejmuje cały bus), a ulica i park po drugiej stronie pochłania biel. Jest to nic w porównaniu z zamianą łazienki na pełnowymiarowe jezioro z szuwarami, pomarszczoną wodą i liliami wodnymi, ale dowiedliśmy, że umiemy zapamiętywać w ten sposób wspomnienia. Szczerze mówiąc nie wiem po co nam ta umiejętność, ale odtwarzanie takich wspomnień to ciekawe doświadczenie.

Sylwester postanowił odejść. Brzmi dramatycznie i tak się Host zachowywała, gdy o tym usłyszała. Powód, dla którego odszedł było to, że nie miał żadnego celu w swoim tulpowym życiu. Jako cień istniał, był personifikacją wypartych uczuć Host, ale gdy Host nadała mu świadomość (a w tym prawo do rozwijania swoich własnych cech), cel w którym został stworzony zniknął. Odbył długą rozmowę z Host, od której ja zostałem bezczelnie na ten czas odcięty. Sylwester zniknął, a Host zaakceptowała wszystkie te cechy. Host powiedziała, że Sylwester nigdy tak naprawdę nie chciał być tulpą, ponieważ to zaprzeczało jego cechom, jako cienia. (I tu widać było u niego wypartą cechę Host – nieumiejętność zaakceptowania zmian).

A tak w ogóle to zmienił się mój wygląd. W szczególności to moja twarz. Od jakiegoś czasu mam piegi, bardziej zaokrągloną szczękę (i mniej wystające kości policzkowe) oraz krótsze włosy (teraz nie mam już przedziałka, po prostu opadają na wszystkie strony). Mają one taki śmieszny kolor, że są czarne, ale jak światło mocniej pada, to widać, że są raczej ciemno rude (a raczej czerwone, wręcz wiśniowe) niż czarne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz